sobota, 7 marca 2009

90 DNI DO WYBORÓW


90 DNI DO WYBORÓW.
Od paru dni zastanawialiśmy się, co polityczny establishment „zorganizuje” przeciw LPR po opublikowaniu korzystnych dla nas sondaży wyborczych.


Czy wrócą do sprawy mitycznych „nazistów”, których pełno wokół nas (ewidentny dowód: zdjęcia z uniesioną dłonią!)? Raczej to temat zgrany i każdy przeciętny Polak uzna takie „zarzuty” za mocno naciągane.
A może będą wałkować sprawę naszych przegranych kampanii wyborczych: ot, Orzechowski na Podkarpaciu, czy Wierzejski parę lat temu w Warszawie. To przecież tak śmiesznie brzmi: „przegrał z krasnalami”. Tyle, że na 6 ostatnich kampanii, w których startowałem, trzy przegrałem, i trzy wygrałem (samorząd: 2002, europarlament: 2004, sejm: 2005). Cóż to za argument w obliczu faktu, że zarówno Tusk, jak i Kaczyński całymi latami bywali poza sejmem, zepchnięci pod próg wyborczy. W polskiej polityce raz się jest wyżej, raz niżej. Po zwycięstwie Kaczyńskiego cała Polska zaufała Marcinkiewiczowi, który wydawał się mieć program i poglądy zbieżne z naszymi. I miejsca na scenie politycznej dla LPR na jakiś czas zabrakło. Teraz obserwujemy postępujące rozczarowanie wyborców PiSem i przestrzeń dla LPR rośnie. W ostatnich wyborach do europarlamentu (mało kto to pamięta) LPR pokonała PiS. Teraz też nie pozostaniemy w tyle.
(Na marginesie. Moje startowanie na prezydenta Warszawy było po prostu podyktowane koniecznością obecności LPR w telewizyjnej kampanii samorządowej. Gdyby LPR nie wystawiła kandydata wówczas, w ogóle by nas w telewizji nie było. Ja nie chciałem kandydować, spodziewałem się marnego wyniku. Wiedzieliśmy, że w Warszawie idzie batalia wyłącznie między PO i PiS. Tak było i cztery lata wcześniej (2002 kandydat LPR – J.M. Jackowski dostał w granicach 1% poparcia. Uważałem jednak, że wynik to rzecz wtórna, ważniejsza jest sama obecność LPR na równych warunkach w TVP i stacjach komercyjnych. Niestety i to zawiodło. Od początku tamtej kampanii media mnie nie zapraszały. O ile wcześniej bywałem w mediach jako reprezentant LPR bardzo często, codziennie, to w czasie samej kampanii doświadczyłem blokady. Na główne debaty między kandydatami ani TVP, ani TVN mnie nie zapraszały. Królował Marcinkiewicz, Waltzowa i Borowski. I te same media, które mnie przemilczały w kampanii, rzuciły się po wyborach, żeby maglować sprawę „krasnali”. Tematu nie podchwycił tylko K. Wojewódzki. Dlaczego? Bo jego kandydatka, wspierana przez niego feministka W. Nowicka dostała wówczas mniej głosów ode mnie. Tego media też nie podały. Pamiętam, jak tydzień przed tamtymi wyborami jeden z posłów PSL po koleżeńsku mnie namawiał do wycofania się w ostatniej chwili ze startu: „przegrasz z krestesem; teraz się wycofaj, a nikt słabego wyniku nie będzie ci wypominał”. Nie posłuchałem. Nie honorowo mi było się wycofywać. Lepiej przegrać, niż uciekać. Raz się przegrywa, raz wygrywa. Piszę o tym tak dużo, bo wczoraj zaraz po ogłoszeniu, że jestem nowym szefem LPR media nie omieszkały jako główną informację podać, że Wierzejski to ten, co „przegrał z krasnalami”. Za długo jestem w polityce, żeby się przejmować taką dziecinadą.)
Trzeci pomysł na dyskredytowanie LPR to nagłaśnianie w mediach wariatów, którzy w przeszłości przewinęli się przez LPR i teraz plują na nas żółcią. Takich bruździńskich. Jeden taki uaktywnia się zawsze w czasie kampanii, i nawet zawiadomienia do prokuratury na LPR składa. Media o tym trąbią, bo i sprawa wygląda na wiarygodną: skoro oskarżyciel decyduje się na zawiadomienie organów wymiaru sprawiedliwości. Ale mija rok i te same organy sprawiedliwości oczyszczają nas z fałszywych oskarżeń natomiast stawiają zarzuty oszczercom. Tylko żadne media o tym już nie mówią. Zobacz: http://wierzejski.blog.onet.pl/2,ID364983206,index.html Tak, to dobry sposób. Atakować o niedopełnione wykroczenia ze świadomością, że prawda wyjdzie na jaw dopiero po wyborach. Tak niszczyła mnie „Wyborcza”. Przez trzy tygodnie, dzień w dzień pisała, że prokuratura zaraz postawi mi zarzuty o rzekome defraudacje. Było to dwa lata temu. I wszystkie media w myśl hasła: „Do mnie dzieci wdowy!” (por. S. Żeromski, Popioły) bezkarnie powielały kalumnie za tym brukowcem.
Tak jest teraz z M. Orzechowskim. Nikt nie pisze, że on nie prowadził, tylko został oskarżony, że PRZEPARKOWYWAŁ auto, poproszony o to przez dwóch jegomościów, a to spora różnica. Jeśli to prawda, że przestawiał auto na parkingu pod wpływem alkoholu, to oczywiście nikt tego nie pochwala. Siadać za kółkiem po alkoholu nie wolno. Tylko że nawet tego nie udowodniono. A pomawiany temu zaprzecza. Ale w kraj poszła informacja, że „jechał”, że „potrącił”, że „pijany”, a nawet, że „taranował”.
LPR przygotowuje się do wyborów. Zapraszamy wszystkie środowiska patriotyczne, prawicowe, narodowe i konserwatywne do rozmów. W przyszłym tygodniu zamierzamy ogłosić strategię programową i pokazać, z kim idziemy na wspólnej liście.
Wojciech Wierzejski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz